Jest jeden Adam Wójcik. Kiedy 16 lat temu przechodziłem do MKS MOS Pruszków, zastanawiano się nad tym czy będę następnym Adamem. Nigdy nie miałem aspiracji by być kimś innym, niż jestem. Jednak wiele było porównań w owym czasie. Oczekiwania kibiców jednak nie zostały spełnione. Porównania skończyły się w momencie odniesienia przeze mnie kontuzji kolana. Historia zatoczyła koło rok temu, kiedy to ten wybitny koszykarz ruszył drogą, na którą zdecydowałem się cztery lata wcześniej. Granie w niższych ligach i bycie mentorem dla młodych adeptów koszykówki. Teraz to Adam miał podążać drogą, której nie znał. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że jego kariera jako zawodowego koszykarza może dobiec końca, a wszystko z powodu „fatalnego” upadku na śliskim parkiecie. Kiedy czytałem o tym wszystkim i komentarze na ten temat zaobserwowałem ciekawą rzecz. Większość rozpatruje to w kategoriach katastrofy. Nasunęła mi się opowieść o wieśniaku, który był posiadaczem wspaniałego konia. Nigdy wcześniej nie widziano takiego pięknego konia i dawano starcowi olbrzymią kasę, by wejść w posiadanie tego wyjątkowego ogiera. Starzec zawsze kwitował spotkanie tym iż „koń jest czyś więcej niż tylko koniem: jest przyjacielem, a nie własnością, i nie jest w stanie sprzedać przyjaciela”. Pewnego ranka stwierdził, że konia nie ma w stajni. Na wieść o tym zeszła się cała wioska i komentowała, że dziadek to głupiec, bo nie sprzedał i teraz mógł żyć w dostatku do końca swoich dni „Co za nieszczęście?” mówili wieśniacy. Dziadek przeprosił wszystkich i powiedział „fakt jest taki, że konia nie ma w stajni, reszta to tylko osąd. Skąd możemy wiedzieć czy to szczęście, czy nieszczęście? Ja widzę, że konia nie ma i widzę tylko fragment. Kto wie co się jeszcze wydarzy?” Ludzie śmiali się z tego. Jednak po jakimś czasie koń wrócił i przyprowadził ze sobą stado innych równie pięknych koni. Cała wioska piała „Co za szczęście?” Staruszek znów pokiwał głową i twierdził „fakty są takie koń wrócił i przyprowadził ze sobą 12 innych, reszta to tylko osąd skąd mam wiedzieć czy to szczęście, czy nieszczęśnie skoro nie widzę całości? Dziadek miał syna, który zaczął ujeżdżać konie, przez bardziej krewkiego złamał nogę. Znów zleciała się cała wieś „ Co za nieszczęście?” Staruszek, jak to miał w zwyczaju przeprosił wszystkich i powiedział „Widzę tylko, że syn złamał nogę to jest fakt, skąd mam wiedzieć czy to szczęście, czy nieszczęście skoro nie widzę całości?” Wioska leżała na pograniczu z innym państwem, z którym to toczono wojny. Pewnego razu do wioski zawitała armia i zabrała wszystkich młodych, zdrowych na wojnę. Został tylko syn staruszka. „Cóż za szczęście, że Twój syn złamał nogę. Jakie nasze nieszczęście, bo wszystkich naszych synów zabrano na wojnę i już pewnie nie wrócą.” Wołała cała wieś. Staruszek przemówił „Nie można z wami rozmawiać. Ciągle tylko oceniacie i oceniacie. Fakt jest taki, że waszych synów nie ma, a mój jest w domu. Skąd mam wiedzieć czy to błogosławieństwo, czy nieszczęście. I nikt nigdy tego nie będzie wiedzieć. Jedynie sam Bóg”.
Czy nie jest podobnie w przypadku Wójcika? Skąd możemy wiedzieć, czy to szczęście, czy nieszczęście. Wydarzyła się, z pozoru, przykra historia. Na pewno jest to bolesna sprawa. Jednak nie widzimy całości sytuacji. Przecież mamy piękne polskie powiedzenie „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Przestańmy się użalać, że coś jest nie w porządku, bo coś komuś się stało. Jeżeli się stało, to się stać musiało koniec kropka. Wierzę, że „wszystko co nas spotyka, jest najlepszą rzeczą, która mogła nam się przydarzyć”. Pewnie brzmi to trochę mało empatycznie, ale proszę mi wierzyć cenię Adama za jego osiągnięcia, za to jak wybitnym zawodnikiem jest. Jednak jestem fanem Rzeczywistości i prawdy, z nią związanej. Pewnie rodzi się pytanie „Jak byś się zachowywał, gdybyś sam znalazł się w takiej sytuacji?” Moja odpowiedz jest prosta. W moim słowniku nie ma miejsca na gdybanie. Jestem przygotowany na wszystko i gotowy na nic. Wystarczy tylko wierzyć, że Życie jest piękne takie jakie jest i nie ma co budować osądów na wszystkie tematy, a raczej się im przyglądać. One więcej nam powiedzą o nas samych niż nam się wydaje.
Z miłości do życia i ludzi Leszek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz