poniedziałek, 28 listopada 2011

Wrzutka

Dziś opublikowałem post Maski, który został zainicjowany już w czerwcu, jednak z czystego lenistwa zapomniałem o nim i dziś dokończyłem. Jest umieszczony przed postem Powrót. Zachęcam do przeczytania i refleksji.
Pozdrawiam Leszek

sobota, 26 listopada 2011

Intencja

Każdy, nawet morderca , kieruje się pozytywną intencją. Wszystkich i zawsze kieruje  pozytywna chęć działania, choćby nie wiem jak byłaby pokręcona. Zrozumienie tego faktu pozwala nam  przychylniej patrzeć na sytuacje w życiu występujące. Nie sądziłem, że taki wydźwięk będą miały moje uwagi na temat rozważań Tomasa.Jak nikt z czytających, wiem, że Trenerem Pacesasem kieruje właśnie pozytywna intencja, w postaci poprawy jakości sędziowania, a dobro koszykówki stawia na pierwszym miejscu. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że swoje spostrzeżenia możemy przedstawiać w sposób, który będzie konstruktywny (tu moja intencja), nie niszcząc, a budując, zarówno w sprawie sędziowania, działalności związku, czy stowarzyszeń. Cieszę się, z każdego komentarza , jaki pojawił się po publikacji. Jeżeli zjedziesz na dół, i przeczytasz co tam jest napisane w tekście O mnie. W nim jest cała prawda. Nie wierz, w żadne moje słowo, sprawdzaj i ucz się. To jest to, co zrobiliście.Przeczytaliście teks, który jest prawdą tylko i wyłącznie dla mnie i dla nikogo więcej być takim nie musi. Tym lepiej jeśli wywołał on w Tobie jakieś emocje, szczególnie negatywne, bo zdałeś sobie sprawę czytelniku, że wcale nie muszę myśleć tak samo jak Ty. Nauczyłeś się czegoś i to jest wartość dodana tego posta. Widzisz i nie wiedząc czemu Leszek Karwowski nauczył Cię czegoś, a raczej Ty sam to zrobiłeś. Zdałeś sobie sprawę, że każda osoba ma " inną prawdę". Teraz kiedy będziesz z kimś rozmawiał, kiedy rozmowa nie będzie przebiegała po Twojej myśli, to zanim się zezłościsz, zastanowisz się, czy przez to, że ktoś inaczej widzi, słyszy lub czuje  daną sytuację to dostrzeżesz szansę "wejścia w cudzą skórę" i będziesz bliżej prawdy drugiej osoby. Tak właśnie działam. Nawet w tej chwili, nie wierz w żadne moje  słowo sprawdzaj, ucz się. Intencje, które kierowały mną, są jak najbardziej szczere. Poprzedni post jest tylko i wyłącznie moją produkcją. Pojawiające się zarzuty o sponsoringu lub protekcji kogokolwiek pozostawię bez komentarza..Co do tego ilu znam trenerów to trochę ich znam, a przez 20 lat kariery mogłem, też paru poznać. Co do trenera Starcevića, szanuję go za to co tu robi, jednak jak niewielu z Was znam i jego słabe strony. Kiedy pracujesz z kimś szósty rok wiesz o warsztacie trenerskim wszystko. Jestem daleki od jakichkolwiek układów. Każdy kto mnie zna wie, że swój poza koszykarski świat mam zdecydowanie bogatszy. Chcę tylko uzmysłowić wszystkim, że jestem aktorem w  teatrze zwanym Tauron Basket Liga. Po zakończeniu spektaklu uciekam tam gdzie układy świata koszykarskiego nie mają znaczenia. Dla ciekawskich, jednym z takich przedsięwzięć jest wolontariat na rzecz osób niepełnosprawnych umysłowo Stowarzyszenia "Dobra Wola" z Lesznowoli. To jedna z paru dziedzin działalności, w której biorę udział.
Kolejną intencją , która mną kierowała przy pisaniu posta, była przede wszystkim zmiana kierunku myślenia, zamiast "obrzucać się błotem", w dobie szalejącego kryzysu, zarówno gospodarczego, a przede wszystkim w świecie koszykówki, czas na konstruktywne działania. Dlatego poświęciłem czas na temat stowarzyszeń. Kiedy zaczynałem przygodę na parkietach Ekstraklasy, ówczesny mój trener Jacek Gembal wspominał o konieczności założenia związku trenerów. To było około 15 lat temu. Od tamtej pory nic się w temacie nie zmieniło. Dalej trenerzy nie są zrzeszeni, a "w grupie siła", zawodnicy nie są lepsi. Były już chęci, zarówno ze strony Tomka Jankowskiego, jak i mnie samego. Byłem po rozmowach ze Związkiem Zawodowym Piłkarzy Nożnych. Niestety, w moim przypadku idea upadła, bo koszykarze nie byli zatrudnieni na umowę o pracę. Teraz to młodzież powinna zastanowić się, jak chce by ich przyszłość wyglądała. Mnie to przestaje dotyczyć z końcem tego sezonu.  Widzę potrzebę utworzenia chociażby stowarzyszenia, do którego potrzeba 15 członków. Czy znajdzie się tylu chętnych do działania? Nie wiem. Pożyjemy zobaczymy. Wyobraźmy sobie sytuację, w której spotykają się przedstawiciele PZKosz, PLK, zawodników, trenerów i sędziów, nagle spotyka się grupa ludzi, z wszystkimi możliwymi punktami widzenia. Czy w takiej sytuacji można zacząć tworzyć jaśniejszą przyszłość? Jestem przekonany, że coś konstruktywnego można byłoby wypracować. Trzeba odrobinę dobrej woli do współdziałania. W obecnych czasach jest ona niezbędna do wyjścia z impasu. Mnie też leży na sercu przyszłość koszykówki, tak samo jak każdemu, kto choćby jest tylko, a może aż i  tylko kibicem. Mnie nie interesuje walka i udowadnianie, że mam rację. Ja poruszam się po naszym świecie, w inny sposób. Dość mam już walki,ta na parkiecie w zupełności  mi wystarcza. Poza nim preferuję współpracę na wszystkich szczeblach. Mnie interesuje szczęście, a tego nie osiąga się kosztem drugiej osoby. 
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę chęci nauki przez cały czas. I pamiętaj nie wierz w żadne słowo, które tu napisałem, sprawdzaj i ucz się.
Leszek

piątek, 25 listopada 2011

Tomas Pacesas

Modnym staje się pisanie. Nie mam do tego żadnych szczególnych uzdolnień.Nigdy nie kończyłem żadnego szkolenia, na temat pisania, tym bardziej szkoły. Jednak tak jak modne jest dziś posiadanie SUVa, tak też prowadzenie bloga jest dziś na Topie. Każdy w jakiś sposób może wyrażać swoje opinie i do tego znaleźć rzeszę wiernych czytelników. Próżnością byłoby, gdybym napisał, że piszę coś dla siebie. Zapewne takie same intencje kierowały trenerem Pacesasem, który od jakiegoś czasu prowadzi dość ciekawą dysputę na temat polskiej koszykówki, a w szczególności upodobał sobie atak na PzKosz, PLK (choć tu w mniejszym stopniu) i sędziów. 
Pozwolę się odnieść do zarzutów, które kieruje Tomas w kierunku sędziów. Panie Trenerze niech mi Pan powie, czy jako trener, a wcześniej zawodnik, działał Pan w kierunku utworzenia jakiegoś stowarzyszenia zawodników lub trenerów. Z tego co wiem, a jestem dość blisko tych tematów, to do dziś nie powstał żaden związek, ani choćby stowarzyszenie wyżej wymienionych grup. Sędziowie takie stowarzyszenie posiadają. Mogą więc realnie wpływać na decyzje Związku, jak również Ligi. W ramach swojego związku organizują szkolenia, uczą się, wymieniają spostrzeżenia. Niech mi Pan powie, czy jako najlepszy trener PLK, był Pan inicjatorem szkolenia trenerów, by przekazać i podzielić się swoimi doświadczeniami ze swoimi kolegami po fachu. Coś mi się wydaje, że niestety nie. A wie Pan dlaczego? To Panu powiem, większość trenerów to zakompleksieni ludzie, którzy jak coś ugrali to boją się podzielić doświadczeniami, z obawy przed detronizacją. Nie ma woli dzielenia się i to Pan powinien o tym najlepiej wiedzieć a jakoś Pan o tym nie pisze. Trenerzy wolą tylko narzekać jak to im źle i jak ich sędziowie skrzywdzili. Panie Trenerze teraz trochę o pracy sędziów, którą tak Pan krytykuje, trochę z innej perspektywy. Tym czym się zajmuję poza sportem jest wielopoziomowa komunikacja. Jeżeli nie wie Pan cóż to takiego, to w  skrócie napiszę, że jest to zwracanie uwagi na wszystko i nawet najdrobniejszy szczegół połączyć w całość by pojawił się wynik przekonań, którymi kieruje się człowiek w swoim działaniu. I tak Panie Trenerze, jedna decyzja, którą podjęli sędziowie, wpłynęła na Pana destrukcyjnie. Zrodziło się przekonanie, że chcą Pana oszukać i większość meczy jest ustawionych.(aby było to prostsze do  zrozumienia, to niech przypomni  Pan jak kupował  samochód i nagle dostrzegał zdecydowanie większą liczbę podobnych samochodów w około) W tej chwili ma Pan taki program i on Panem kieruje. Zwraca Pan uwagę na pomyłki sędziowskie i to determinuje Pana do walki, bo myśli Pan, że ma rację. Tylko w meczu jest około 80 akcji i każda, ale to każda ma wpływ na mecz. To nie piłka nożna, ze można wysterować mecz, dyktując karnego z "kapelusza". Tu pole do sterowania jest znacznie mniejsze. Jak Pan myśli czy sędziowie popełniają więcej błędów od Pana? Tylko szczerze. Na moje oko, a przede wszystkim czucie, to trenerzy popełniają w meczu najwięcej pomyłek. A o tym nie doczytałem się, w szczerych wyznaniach na temat kosza. Kiedy popełnia Pan mniej błędów zespół wygrywa, kiedy jest ich więcej wraca zespół na tarczy. Z tego co widzę, jak na razie nie ugrał Pan meczu w Eurolidze, choć kibicuję zespołowi Asseco na tyle na ile mogę. Jak do tej pory nie pisał Pan o tym, że  zespół Asseco jest  krzywdzony przez sędziów w Eurolidze. 
Odchodząc od tematu doświadcza Pan takiej samej sytuacji w Eurolidze, jaką doświadczają polskie kluby. Bogata Gdynia ogrywa resztę Polski. W Eurolidze to Pan jest tym biednym i leją Pana. Teraz może Pan poczuć swoją przewagę na polskim podwórku, kosztem swojej bezradności w Europie. Tak jest jesteśmy tu po to, by doświadczać takich skrajnych emocji. Szeryfem jest Pan tylko tu i to za pieniądze Pana Krauzego, któremu dziękuję, za mecenat nad Gdynią. 
Wracając do sędziów i ich błędów. Niech Pan zastanowi się jak Pan podejmuje decyzje. Ma Pan czas na przeanalizowanie tego co nie działa i korygować, do tego ma Pan czasy, przerwy w grze, a jednak nie wszystkie są trafione. A teraz niech Pan postawi się w roli arbitra. On musi podejmować decyzje natychmiast. Podlega większemu chwilowemu stresowi  niż jakikolwiek trener. Trenera zwalnia się po meczu. Sędzia jest piętnowany natychmiast. Jak działa człowiek w stresie? Przede wszystkim zawęża się pole widzenia i po złej decyzji, którą bez wątpienia czuje, ma opory przed podjęciem kolejnej. To wykracza poza temat, bo właśnie w tej chwili to szkolę Pana z pozycji percepcyjnych. Wszyscy się złoszczą na sędziów, bo najłatwiej wskazać winnego, i zamaskować brak odpowiedzialności i kompetencji. 
Łatwiej jest krytykować, niż budować. Trudniej wziąć na swoje barki odpowiedzialność za losy szerszej grupy ludzi i być dla nich Liderem i kierunkiem rozwoju. A przecież można stworzyć związek trenerów i mieć realny wpływ na rozwój dyscypliny.To że się napisze, że to czy tamto nie działa, to wszyscy wiedzą, ale co zrobić by odwrócić trend to już "inna para kaloszy".
Gloryfikuje Pan osobę Romana Ludwiczuka i piętnuje Pan obecne władze PzKosz. Czy zastanowił się Pan nad tym kiedy ten dług w postaci 4 milionów złotych powstał. Czy jest Pan przekonany, że grupa ludzi, którzy są nowi u władzy chcą tak się nachapać, że w ciągu 6 miesięcy doprowadzili związek na skraj bankructwa? Panie trenerze trochę powagi i proszę nie robić z czytelników mało inteligentnych ludzi. Wie Pan jak w tak krótkim czasie mógłby powstać dług w Gdyni? Bardzo prosta sprawa, którą sam przeżyłem w Warszawie, a Panu jak widać nie było to dane. Wtedy kiedy ze sponsorowanie wycofuje się główny sponsor. Tak można w ciągu zaledwie  paru miesięcy doprowadzić do upadku jakąś instytucję sportową. Firma Asseco dziś wycofuje się ze sponsorowania zespołu i w ciągu pół roku ma się długi, o których sam Pan pisze. Nie trzeba do tego TVN CNBC Bussines, by wiedzieć, że spółka będzie miała problemy. Nie jest Pan wcale tak daleko od takich długów jak się Panu wydaje. Przy dzisiejszym rynku i tego co się słyszy wszystko jest możliwe. A pamięć, o tym, że to PLK wraz z większościowym udziałowcem PzKosz pozwolili na  eksperyment z Asseco związany. na którym ucierpiał wizerunek Ligi,jest u Pana krótka., o tym też nie widzę wzmianki w postaci podziękowania.Nikt nie przyzna się do błędu. Jednak w kuluarach nawet prezes PLK uważa to za błąd. Jest w Polsce parę mądrych powiedzeń a jedno z nich to, że "nie sika się do swojego gniazda"
Życzę wszystkim wszystkiego najlepszego i niech oczekują najlepszego, jednak "ten co sieje wiatr, zbiera burzę". Może się okazać, że "Polak nie rychliwy, ale sprawiedliwy", i po całym tym zamieszaniu środowisko sędziowskie wraz z Pzkoszem przestaną patrzeć przychylnym okiem w kierunku Gdyni.
Intencją moją jest zwrócenie uwagi na to, że problemy nie są tak jednowymiarowe, jakimi widzi je Trener Tomas Pacesas. Trzeba widzieć sprawy z różnych perspektyw, wczuć się w sytuację drugiej strony, a dopiero później wydawać opinie. A może nie będzie o czym pisać, bo nagle problem, który postrzegałem na swój indywidualny sposób przestanie istnieć, bo poprzez ludzką empatię doświadczymy świata widzianego innymi oczami.  Mogę życzyć Trenerowi Pacesasowi. by się tego nauczył. 

czwartek, 24 listopada 2011

Powrót

Przepraszam wszystkich tych, którzy choć co jakiś czas zaglądali na mego bloga, by cokolwiek przeczytać. Jak już zauważyłeś odszedłem od anonimowości. Nie zmieniając strony www.sportiduch.blogspot.com, zmieniłem tylko i wyłącznie tytuł. Blog Leszka Karwowskiego. Nie udzielam się na Facebooku, próżno szukać mnie na innych portalach społecznościowych. Najzwyczajniej w świecie nie zostałem zainfekowany wirusem uspołecznionego internetowca. Bliżej jest mi do kogoś kto ceni swój spokój, a przede wszystkim prywatność. Mija długi czas, oj długi, od ostatniego wpisu, a miało być inaczej, jak myślałem. Idąc wytyczonym torem powszechnego rozumowania, czytaj wymówek, napiszę, że stary interfejs bloga nie pozwalał na poprawne pisanie. Wcześniej wszystkie wpisy najpierw produkowałem w wordzie, po czym kopiowałem i wrzucałem do postów. Lubię żyć w prostocie i zbytnia komplikacja utrudnia mi działanie. Teraz, jak się dziś przekonałem, moja prośba została wysłuchana i mogę robić bezpośredni wpis i do tego korygować błędy w trakcie pisania, zawsze jakiś się trafi, a to orografia, czy też literówka. A tak po prawdzie to nie czułem potrzeby pisania i komunikowania się ze światem poprzez internet. Jeszcze są takie przypadki, które wolą bezpośredni kontakt z człowiekiem, niż ekran komputera. Od jakiegoś czasu jednak dostawałem pytanie czy prowadzę jeszcze bloga, ponieważ jak zaglądają tam co jakiś czas to tylko WOW i nic więcej? Na co z rozbrajającą szczerością odpowiadałem, że nie. Potrzeba, którą widzą inni zaczęła mocno rezonować w moim sercu. Zatem wróciłem, trochę pozmieniałem wygląd, oczywiście strony, w sobie lubię wszystko, nawet moje odstające uszy, które jakiś czas temu odziedziczyłem po dziadku (mam identyczne). Czy będę regularny we wpisach, nie wiem, nie obiecuję. To się okaże. Zapewne będzie inaczej. Dlaczego? Bo świat się zmienia, bo ja się zmieniam, a najważniejsze Drogi Czytelniku, że ty się zmieniasz, choć może o tym nie wiesz i tego nie czujesz. 
Pozdrawiam Cię gorąco Leszek Karwowski