Jest grudzień poprzedniego roku, zaczynają się problemy z płynnością w spółce. Jednak siłą rozpędu jedziemy po awans. Mecz za meczem walczymy o zwycięstwo i powrót do elitarnego grona zespołów ekstraklasy. Mijają miesiące, zespół w rozsypce fizycznej łatwo przechodzi kolejne rundy play-off. Nadchodzi końcówka kwietnia i staje się. Grupa bliskich sobie ludzi cieszy się, jak dzieci, na parkiecie w Łańcucie. W szatni oznajmiam, że mocno zastanawiam się nad zakończeniem kariery. Potem jest dwumecz z ŁKS-em. Problemy z płynnością są już coraz bardziej dotkliwe. Czerwiec, lipiec to sezon ogórkowy, nic się nie dzieje. Cała kadra kierowniczo - trenerska jest z kadrami na różnym poziomie. Postanawiam zagrać ostatni sezon w PLK.Pożegnać się,jako zawodnik w 13 sezonie gry w ekstraklasie a 20 jako zawodowca, czyli od pierwszego sezonu, w którym byłem opłacany. Następuje sierpień, przygotowujemy się na obozie w Olsztynie, potem gry kontrolne, które pokazują, że za mocni nie jesteśmy. Rusza liga, a my dalej mamy zaległości jeszcze z poprzedniego sezonu. I jest pierwsza runda. Zastanawiałem się nad oceną, z perspektywy, już rozegranej całej rundy. Zawsze zaczynam od siebie. Jest to najgorszy czas w mojej karierze w Warszawie. Liczba baboli spod kosza jest masakryczna, ilość dobrych minut na parkiecie bardzo mała. Skuteczność średnia, zbiórki w normie, reszta poniżej moich oczekiwań. Nie ośmielę się na ocenę moich kolegów z imienia i nazwiska, bo od tego jest trener. U każdego widzę milowy postęp w graniu. Obnażane są natomiast nasze braki, przez zawodników z wyższego poziomu. Dobrze, że tak się dzieje, bo daje to możliwość rozwoju. Pierwszy miesiąc, to nadspodziewanie dobry wyniki dwa wygrane mecze na wyjeździe. 4000 km w autokarze w 3 tygodnie robi swoje. Przychodzą blamaże z PBG Basket Poznań i Śląskiem Wrocław. Tu zaczyna się kryzys, który trwa do dziś. I nie chodzi o to, że jesteśmy słabi. Choć i tak można powiedzieć i będzie zgodne to z prawdą. Tylko jest jeszcze ta część, która jest niewidoczna. Zdemolowana głowa. Ten cichy głos pomocy wyrażony przez trenera i zespół na konferencji po meczu w Sopocie,ukazuje ciemną stronę sportu. Stronę, z którą nie stykają się kibice. Ocenom, z perspektywy kibica, w ogóle się nie dziwię. Znam prawdę trochę inną. Patrząc globalnie, będąc szczerym do bólu, ten zespół nie ma prawa istnieć. Wciąż jednak jest i wychodzi na parkiet z myślą o wygranej. Walczy, choć nie ma szans, na pomyślny wynik. I nie dlatego, że nie chce. Dlatego, że nikt nie wspiera tej garstki ludzi. Talent to nie wszystko. Zaangażowanie i chęć do pracy to za mało. Jest jeszcze pozasportowa część, która jeszcze bardziej kuleje niż sama gra. Destrukcja głowy następuje bardzo szybko, naprawa wymaga zdecydowanie większego nakładu sił i czasu. Nie ma siły jeżeli zawodnik, który z czterech pensji, dostaje jedną, czyli, jak ma w kontrakcie 4000 zł tzn. w tym czasie zarobił 1000 zł na miesiąc, nie zdemolował swojej psychiki. Fakty są druzgocące. Praca za 1/4 pensji. Kto o zdroworozsądkowym podejściu do życia przychodzi każdego dnia na trening, do pracy, nie wiedząc, czy dostanie to na co się umówił z pracodawcą? Tak 13 ludzi, którzy byli razem na konferencji prasowej w Sopocie to robi. Czy to coś zmieni? Nie jestem przekonany. Czy można w ten sposób coś zyskać? Ten zespół już zyskał. Pokazał, że bez względu na wszystko są razem do końca. Sprzątają cały ten bałagan zrobiony gdzieś wyżej. Są cichymi bohaterami, w swoich głowach. Musieli pokonać swoje bariery i ograniczenia by wyjść tam i pokazać, że trzymają się razem. Tak buduje się zespół, a nawet liderów. Piszę w trzeciej osobie, choć w pełni utożsamiam się z zespołem. Oni już są liderami. Pokazali, że można wyjść i nic nie mówiąc przekazać, że nie wszystko jest ok. Czy zmieni się sytuacja? Nie mam pojęcia. Jeżeli miałby pojawić się w klubie sponsor, już by był. Sponsora nie znajduje się poprzez takie manifestacje. Sponsora się zachęca do tego, w inny sposób. Wierzę, że są mądrzejsi i skuteczniejsi ode mnie w tym temacie. Każdy z tej 13 ludzi znajdzie sobie miejsce w życiu. Teraz jest tylko nauka. Nauka jak stać się przewodnikiem, liderem. Potem przyjdzie sprawdzian z podobnej sytuacji. Skąd to wiem. Dla tych, którzy nie pamiętają. Jestem jedynym zawodnikiem, który przeżywa podobną sytuację po raz trzeci. Najpierw w Słupsku, potem w Polonii, teraz w AZS - ie. Za każdym razem była inna reakcja. W pierwszej uciekłem z klubu, uciekając od problemu. W Polonii zostałem skończyło się katastrofą finansową, a jeszcze bardziej emocjonalną. Nerwy, które temu wszystkiemu towarzyszyły okazały się,w moim przypadku, uzdrawiające. No i mamy sytuację obecną. Teraz nie ma nerwów. Przekonany jestem, że przeżywam taką sytuację ostatni raz. I jestem za to wdzięczny. Oczywiście nie odpuszczę wypracowanych faktur.Będę zabiegał o odzyskanie należności, do czasu kiedy je otrzymam.Ta wspaniała lekcja powoli dobiega końca. Nie wiem czy przetrwamy do końca sezonu. Niech organizacyjny bałagan sprzątają Ci, którzy są za niego odpowiedzialni. Nam zawodnikom pozostaje grać, wykonywać swoje zadania, każdego dnia coraz lepiej.Kończąc zacytuję słowa, które miałem wypisane na karteczce naklejonej na kierownicy(dwa lata) samochodu, wtedy kiedy zaczynałem kształtować się na nowo jest to ZEN w czystej postaci "wszystko co nas w życiu spotyka, jest najlepszą rzeczą, która może nam się przydarzyć". Problemy pojawiają się wtedy, kiedy mamy w sobie wszystkie narzędzia, aby je rozwiązać. Poszukać trzeba tylko gdzieś w sobie.
Dziękuję i choć wszystko nie jest ok, z mojej perspektywy rzeczywiście wszystko jest ok.Trochę to pogmatwane, jednak wierzę, że z tego urodzi się coś dobrego.
Pozdrawiam Leszek
jestem ciekaw jak z taką płynnością przeszliście weryfikacje do TBL, zwłaszcza z nie pospłacanymi zawodnikami.... ?!?!?!
OdpowiedzUsuń