czwartek, 15 grudnia 2011

Problem - Reakcja - Rozwiązanie

Po pierwsze: bez wątpienia pojawił się problem. Po drugie: trzeba reagować i po trzecie: trzeba znaleźć rozwiązanie tego problemu. Jakiś czas temu zafascynowany byłem spiskową teorią dziejów. W szczególności do gustu przypadł mi David Icke. Jego głównym mottem jest Problem-Reaction-Solution i walka z Nowym Porządkiem Świata. Bardzo podoba mi się idea problem - reakcja - rozwiązanie, w przypadku AZS Politechniki Warszawskiej. Na szczęście nie ma tu (mam nadzieję) nic wspólnego ze spiskiem. Tylko chcę dopasować to hasło do naszej sytuacji. Skupię się na samej koszykówce, bo "koszula bliższa ciału". Wczorajszy mecz z AZS Koszalin pokazał, że jest problem. Katastrofalna gra całego zespołu, pomimo maksymalnego zaangażowania, uwidoczniła, że  czas się przebudzić ze snu jakim jest idea gry samymi Polakami. Choć sam jestem orędownikiem takiej myśli, to jednak w ekstraklasie już niewystarczającej (w tym momencie). Kiedy w zeszłym roku w I lidze pewne braki można było ukryć, tak teraz są one obnażane w każdym kolejnym meczu. Widzę jak jeszcze nie dorośliśmy mentalnie do tego poziomu. Kiedy pojawia się najmniejsza szansa na zwycięstwo, strach przed jego osiągnięciem paraliżuje. Tak jakby było coś do stracenia.  Przypomina mi się pierwszy sezon w Polonii2011 i Andrzej Paszkiewicz, chłopak o odmiennym kolorze skóry. Większość chłopaków nie miała jeszcze możliwości grać przeciwko czarnoskórym zawodnikom i wtedy pojawił się właśnie On i pokazał, jaki wpływ na poczynania przeciwników ma jego "odmienność". Sparaliżowani strachem pozwoliliśmy piaseczyńskiemu zawodnikowi rzucić 36 punktów ( jeżeli się pomyliłem, to przepraszam, jednak było tego dużo). Jestem w stanie postawić tezę, ze właśnie to, iż Andrzej ma taką karnację sprawiło, że strach zawładnął głowami polonijnych zawodników i nie byli w stanie grać przeciwko niemu normalnie. Teraz, co po niektórzy zawodnicy, stykają się po raz pierwszy z graczami czarnoskórymi. Nagle dewaluują swoja wartość, bo pojawia się ktoś kto, może, ale nie musi, być lepszym od nich. Blokady, które zakładają sami sobie są tak mocne, że nie są w stanie pokonać więzów skrępowania i grać jak równy z równym. Po drugie kiedy już zwiążesz sobie ręce nie jesteś w stanie percypować wszystkiego tak jak należy. Wtedy jest się ułamek chwili za akcją. I niestety ten ułamek decyduje o wygranej lub porażce.

Dziś otwierając swoją pocztę elektroniczną natknąłem się "przez przypadek" na cytat:

   Szaleństwem jest robić coś jak dotychczas i oczekiwać innych efektów.

Tu dochodzimy do reakcji. Jaka jest sami widzimy. 10 porażka z rzędu. Spuszczone głowy wyrażają wszystko. Deja vu. Powtarza się sytuacja sprzed dwóch lat,kiedy Polski skład wygrał pięć meczy w lidze i z niej spadł. Tu tego problemu nie ma, bo nie ma spadków. Scenariusz grania samymi Polakami już został zrealizowany. Czas na napisanie nowego. Rozwiązanie. W sytuacji organizacyjnej, w jakiej znajduje się klub, trudno doszukiwać się możliwości wzmocnień. Dlaczego jest to potrzebne? Po pierwsze i najważniejsze, rozwój tej utalentowanej młodzieży w dużej mierze zależy od tego z kim trenują. Jeżeli  każdego dnia mają możliwość rywalizowania z lepszymi od siebie, podnoszą swoje umiejętności. Dostosowują się do poziomu. W tej chwili, taką możliwość mają tylko podczas meczów. Niestety to jest za mało. Na poziomie psychiki, są w stanie szybciej dorosnąć do ekstraklasy. Obecność kogoś "lepszego" od nich samych, zdjęłaby też ciężar odpowiedzialności, który sobie nałożyli na plecy. Pozwoliłoby to odetchnąć, nabrać znów powietrza w płuca. Kiedy wczoraj wracałem po meczu myślałem, jak pomóc w tak trudnej sytuacji, w jakiej wszyscy jesteśmy? Jedna z myśli jaka pojawiła mi się w głowie, to rozwiązanie kontraktu. Dlaczego? W dniu, w którym opuściłbym zespół zaoszczędzone pieniądze, można by wydać na zawodnika, który dałby tej drużynie nową jakość. Jeżeli są pieniądze na mój kontrakt, to można je spożytkować na innego zawodnika. Wszyscy moi przyjaciele wiedzą, że zespół stawiam ponad siebie. Tylko i wyłącznie dobro zespołu to mój priorytet.  Jeżeli nie można znaleźć pieniędzy w inny sposób może to co na mnie przeznaczone starczy na kogoś innego. Nawet na takie rozwiązanie jestem gotowy. Jeszcze jakiś czas temu,trząsłbym się ze strachu o moją przyszłość, dziś wolę się poświęcić i w taki sposób pomóc. Czasami taki ruch doda nowej energii, wpompuje  nową krew do krwiobiegu, zreanimuje  pacjenta, by na nowo mógł funkcjonować. Wszystko przed nami i tak jak słowa powyżej Szaleństwem jest robić coś jak dotychczas i oczekiwać innych efektów, tak czas na akt szaleństwa w innej postaci. Kto jak kto ale czuję się odpowiedzialny za tych moich PRZYJACIÓŁ i ich rozwój. Jeżeli będzie taka potrzeba to się poświęcę. Nie ma problemu. Tylko nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie. Kto jest w stanie zrobić to samo? Poświęcić się dla zespołu i tego sportu. Tak by koszykówka w Warszawie trwała, a nawet zaczęła zmieniać trend na wzrostowy. Już za chwilę ten piękny sport może przestać istnieć na kulturalnej mapie stolicy. Przyjdzie już tylko pasjonowanie się, NBA i rodzimym basketem, na szklanym ekranie. Kibic w Warszawie jest wymagający, chce wszystkiego co najlepsze. Chce walki o medale. Idea szkolenia w takiej formie już się wyczerpała. Można do niej wrócić za parę lat, gdy ta młodzież stanie się doświadczona, ukształtowana w 100%, wzmocniona o konkurencyjnych Polaków, wtedy podejmie walkę o wyższe cele.  Czas zacząć myśleć o budowie profesjonalnej potęgi. Jeżeli będzie dobry pomysł i zdrowa idea, to kasa się znajdzie. Do tego trzeba wielu mądrych głów, integracji, a przede wszystkim zaangażowania. 
Pozdrawiam Leszek

1 komentarz:

  1. Nawet nie wie Pan, Panie Leszku jak się cieszę, że natknąłem się całkiem przypadkowo na Pańskiego bloga, jakże treściwego. Gotowość poświęcenia, które jest Pan w stanie ponieść dla dobra zespołu jest godna podziwu. Nie minę się bowiem z prawdą, gdy powiem, że na 10 przypadków jedna, góra dwie osoby byłyby w stanie zachować się w opisywany przez Pana sposób. Uważam jednak, że odejście w takiej sytuacji z zespołu wcale by mu nie pomogło. Bez wątpienia problem leży w kondycji finansowej klubu, bo obecność dwóch, czy trzech graczy o ugruntowanej pozycji w światku koszykarskim podniosła by jakość Polonii i to zdecydowanie! Jakość może nie ilościową, ale jakościową, bo jej Wam zresztą jak Pan sam przyznał najbardziej brakuje. Na sam koniec mojej wypowiedzi przypomniał mi się cytat Lance Armstronga "Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają do końca życia", dlatego niech Pan nie podejmuje zbyt pochopnych decyzji:) Pozdrawiam gorąco! Szymon

    OdpowiedzUsuń