Modnym staje się pisanie. Nie mam do tego żadnych szczególnych uzdolnień.Nigdy nie kończyłem żadnego szkolenia, na temat pisania, tym bardziej szkoły. Jednak tak jak modne jest dziś posiadanie SUVa, tak też prowadzenie bloga jest dziś na Topie. Każdy w jakiś sposób może wyrażać swoje opinie i do tego znaleźć rzeszę wiernych czytelników. Próżnością byłoby, gdybym napisał, że piszę coś dla siebie. Zapewne takie same intencje kierowały trenerem Pacesasem, który od jakiegoś czasu prowadzi dość ciekawą dysputę na temat polskiej koszykówki, a w szczególności upodobał sobie atak na PzKosz, PLK (choć tu w mniejszym stopniu) i sędziów.
Pozwolę się odnieść do zarzutów, które kieruje Tomas w kierunku sędziów. Panie Trenerze niech mi Pan powie, czy jako trener, a wcześniej zawodnik, działał Pan w kierunku utworzenia jakiegoś stowarzyszenia zawodników lub trenerów. Z tego co wiem, a jestem dość blisko tych tematów, to do dziś nie powstał żaden związek, ani choćby stowarzyszenie wyżej wymienionych grup. Sędziowie takie stowarzyszenie posiadają. Mogą więc realnie wpływać na decyzje Związku, jak również Ligi. W ramach swojego związku organizują szkolenia, uczą się, wymieniają spostrzeżenia. Niech mi Pan powie, czy jako najlepszy trener PLK, był Pan inicjatorem szkolenia trenerów, by przekazać i podzielić się swoimi doświadczeniami ze swoimi kolegami po fachu. Coś mi się wydaje, że niestety nie. A wie Pan dlaczego? To Panu powiem, większość trenerów to zakompleksieni ludzie, którzy jak coś ugrali to boją się podzielić doświadczeniami, z obawy przed detronizacją. Nie ma woli dzielenia się i to Pan powinien o tym najlepiej wiedzieć a jakoś Pan o tym nie pisze. Trenerzy wolą tylko narzekać jak to im źle i jak ich sędziowie skrzywdzili. Panie Trenerze teraz trochę o pracy sędziów, którą tak Pan krytykuje, trochę z innej perspektywy. Tym czym się zajmuję poza sportem jest wielopoziomowa komunikacja. Jeżeli nie wie Pan cóż to takiego, to w skrócie napiszę, że jest to zwracanie uwagi na wszystko i nawet najdrobniejszy szczegół połączyć w całość by pojawił się wynik przekonań, którymi kieruje się człowiek w swoim działaniu. I tak Panie Trenerze, jedna decyzja, którą podjęli sędziowie, wpłynęła na Pana destrukcyjnie. Zrodziło się przekonanie, że chcą Pana oszukać i większość meczy jest ustawionych.(aby było to prostsze do zrozumienia, to niech przypomni Pan jak kupował samochód i nagle dostrzegał zdecydowanie większą liczbę podobnych samochodów w około) W tej chwili ma Pan taki program i on Panem kieruje. Zwraca Pan uwagę na pomyłki sędziowskie i to determinuje Pana do walki, bo myśli Pan, że ma rację. Tylko w meczu jest około 80 akcji i każda, ale to każda ma wpływ na mecz. To nie piłka nożna, ze można wysterować mecz, dyktując karnego z "kapelusza". Tu pole do sterowania jest znacznie mniejsze. Jak Pan myśli czy sędziowie popełniają więcej błędów od Pana? Tylko szczerze. Na moje oko, a przede wszystkim czucie, to trenerzy popełniają w meczu najwięcej pomyłek. A o tym nie doczytałem się, w szczerych wyznaniach na temat kosza. Kiedy popełnia Pan mniej błędów zespół wygrywa, kiedy jest ich więcej wraca zespół na tarczy. Z tego co widzę, jak na razie nie ugrał Pan meczu w Eurolidze, choć kibicuję zespołowi Asseco na tyle na ile mogę. Jak do tej pory nie pisał Pan o tym, że zespół Asseco jest krzywdzony przez sędziów w Eurolidze.
Odchodząc od tematu doświadcza Pan takiej samej sytuacji w Eurolidze, jaką doświadczają polskie kluby. Bogata Gdynia ogrywa resztę Polski. W Eurolidze to Pan jest tym biednym i leją Pana. Teraz może Pan poczuć swoją przewagę na polskim podwórku, kosztem swojej bezradności w Europie. Tak jest jesteśmy tu po to, by doświadczać takich skrajnych emocji. Szeryfem jest Pan tylko tu i to za pieniądze Pana Krauzego, któremu dziękuję, za mecenat nad Gdynią.
Wracając do sędziów i ich błędów. Niech Pan zastanowi się jak Pan podejmuje decyzje. Ma Pan czas na przeanalizowanie tego co nie działa i korygować, do tego ma Pan czasy, przerwy w grze, a jednak nie wszystkie są trafione. A teraz niech Pan postawi się w roli arbitra. On musi podejmować decyzje natychmiast. Podlega większemu chwilowemu stresowi niż jakikolwiek trener. Trenera zwalnia się po meczu. Sędzia jest piętnowany natychmiast. Jak działa człowiek w stresie? Przede wszystkim zawęża się pole widzenia i po złej decyzji, którą bez wątpienia czuje, ma opory przed podjęciem kolejnej. To wykracza poza temat, bo właśnie w tej chwili to szkolę Pana z pozycji percepcyjnych. Wszyscy się złoszczą na sędziów, bo najłatwiej wskazać winnego, i zamaskować brak odpowiedzialności i kompetencji.
Łatwiej jest krytykować, niż budować. Trudniej wziąć na swoje barki odpowiedzialność za losy szerszej grupy ludzi i być dla nich Liderem i kierunkiem rozwoju. A przecież można stworzyć związek trenerów i mieć realny wpływ na rozwój dyscypliny.To że się napisze, że to czy tamto nie działa, to wszyscy wiedzą, ale co zrobić by odwrócić trend to już "inna para kaloszy".
Gloryfikuje Pan osobę Romana Ludwiczuka i piętnuje Pan obecne władze PzKosz. Czy zastanowił się Pan nad tym kiedy ten dług w postaci 4 milionów złotych powstał. Czy jest Pan przekonany, że grupa ludzi, którzy są nowi u władzy chcą tak się nachapać, że w ciągu 6 miesięcy doprowadzili związek na skraj bankructwa? Panie trenerze trochę powagi i proszę nie robić z czytelników mało inteligentnych ludzi. Wie Pan jak w tak krótkim czasie mógłby powstać dług w Gdyni? Bardzo prosta sprawa, którą sam przeżyłem w Warszawie, a Panu jak widać nie było to dane. Wtedy kiedy ze sponsorowanie wycofuje się główny sponsor. Tak można w ciągu zaledwie paru miesięcy doprowadzić do upadku jakąś instytucję sportową. Firma Asseco dziś wycofuje się ze sponsorowania zespołu i w ciągu pół roku ma się długi, o których sam Pan pisze. Nie trzeba do tego TVN CNBC Bussines, by wiedzieć, że spółka będzie miała problemy. Nie jest Pan wcale tak daleko od takich długów jak się Panu wydaje. Przy dzisiejszym rynku i tego co się słyszy wszystko jest możliwe. A pamięć, o tym, że to PLK wraz z większościowym udziałowcem PzKosz pozwolili na eksperyment z Asseco związany. na którym ucierpiał wizerunek Ligi,jest u Pana krótka., o tym też nie widzę wzmianki w postaci podziękowania.Nikt nie przyzna się do błędu. Jednak w kuluarach nawet prezes PLK uważa to za błąd. Jest w Polsce parę mądrych powiedzeń a jedno z nich to, że "nie sika się do swojego gniazda"
Życzę wszystkim wszystkiego najlepszego i niech oczekują najlepszego, jednak "ten co sieje wiatr, zbiera burzę". Może się okazać, że "Polak nie rychliwy, ale sprawiedliwy", i po całym tym zamieszaniu środowisko sędziowskie wraz z Pzkoszem przestaną patrzeć przychylnym okiem w kierunku Gdyni.
Intencją moją jest zwrócenie uwagi na to, że problemy nie są tak jednowymiarowe, jakimi widzi je Trener Tomas Pacesas. Trzeba widzieć sprawy z różnych perspektyw, wczuć się w sytuację drugiej strony, a dopiero później wydawać opinie. A może nie będzie o czym pisać, bo nagle problem, który postrzegałem na swój indywidualny sposób przestanie istnieć, bo poprzez ludzką empatię doświadczymy świata widzianego innymi oczami. Mogę życzyć Trenerowi Pacesasowi. by się tego nauczył.
Generalnie zgadzam się z Tobą, Leszku, jednowymiarowe postrzeganie a może mówiąc potocznym językiem - klapy na oczach - nie dają możliwości dostrzegania całości.
OdpowiedzUsuńNie do końca zgadzam się jednak z Twoją wizją stowarzyszenia trenerów. O ile oczywista dla mnie jest potrzeba istnienia takiego gremium, o tyle jej cele widzę nieco inaczej. Problem trenerów i ich przygotowania do zawodu jest o wiele głębszy i bierze swój początek przede wszystkim na specjalizacji trenerskiej AWF. Piszę ogólnie, bowiem moje obserwacje utwierdzają mnie w przekonaniu, że słaby poziom przekazywania jakże ważnych podstaw zawodu trenera na niemalże wszystkich AWF-ach dotyczy nie tylko koszykówki. Właściwie większość trenerów kształci się na własną rękę i gdyby nie determinacja w samodoskonaleniu i poszukiwaniu fachowych materiałów za granicą, to nie mielibyśmy nawet tego co mamy. Z tego też bierze się zazdrosne strzeżenie tak ciężko zdobytej wiedzy, wszak zagraniczni trenerzy z mocniejszych koszykarsko krajów mają podobne, dobrze ugruntowane podstawy. To czym się dzielą nie zachwieje ich pracą, karierą. Od lat instytucje, które powinny reagować aby wyjście z zapaści szkoleniowej były możliwe, nie robią w tym kierunku wiele. Szkolenia trenerów w moim odczuciu powinny być zapewnione i to na wysokim poziomie przez PZKosz. Jeśli działalność Wydziału Szkolenia ma się ograniczać do wydawania licencji trenerskich, to lepiej taki wydział rozwiązać i zaoszczędzić trochę grosza. Słabość szkolenia jest faktem, nieliczne wyjątki wiosny nie czynią, skutkuje to małą konkurencją w klubach, w ogóle małą ilością klubów, potem słabą reprezentacją a to z kolei przekłada się w dużej mierze na stan finansowy dyscypliny.
Smutne to ale...
Może tacy ludzie jak Ty doprowadzą wkrótce do pozytywnych zmian.
Pozdrawiam
Jurek Leśniak
Dzięki za komentarz. Oczywiście bardzo uprościłem temat trenerski. Zgadzam się z Tobą, jeżeli chodzi o kształcenie trenerów na AWF-ach. Sam jestem po AWF-ie warszawskim i gdańskim. Miałem to szczęście, że uczyłem się w czasach kiedy na uczelni pracował Prof Huciński i mgr Piwowar. Dziś uczy się grać w kosza, a pomija się metodykę nauczania. Z trenerami, których miałem okazję obserwować, a pracują z młodzieżą, odczuwałem, że ludzie Ci nie chcą więcej się uczyć. Jest to moje spostrzeżenie. Może mylne. Nasuwa mi się tu opowieść o mistrzu i uczniu, który twierdził, że wszystko umie, wtedy mistrz wziął szklankę i zaczął do niej wlewać wodę, aż zaczęła się wylewać, wtedy uczeń krzyknął "Mistrzu co Ty robisz wylewasz już wodę na zewnątrz", na co mistrz stwierdził "Jesteś jak ta szklanka wypełniona po brzegi wodą, nic nie jestem w stanie Ciebie nauczyć dopóki nie będziesz pusty. Wróć jak opróżnisz się z tego co już się nauczyłeś a zdobędziesz nową wiedzę." Nie twierdzę, że wszyscy tacy są, którzy pychą leczą swoje niedostatki, jest też grupa, którzy są żądni wiedzy. Sam znam paru, którzy inwestują w siebie. Mamy wybitnych ludzi, z którego doświadczenia mogą korzystać młodsi mniej doświadczeni trenerzy i w tym kontekście takie stowarzyszenie by się przydało. Organizowałoby w swoim gronie sympozja, zapraszałoby trenerów, którzy chcą przekazywać swoje doświadczenia. Mieć wpływ na PZKosz w sprawach klinik trenerskich, stałby się partnerem dla Związku. W tym upatruję powrót trendu wzrostowego. Wszystko zaczyna się od nauczyciela, potem trenera młodzieżowego. Dobrze wyedukowani ludzie, z umiejętnościami nauczania podstaw, to skarb dla dyscypliny. Potem zostaje szlifowanie brylantów,których jest w Polsce bez liku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Leszek
Dostrzegam w Panu dużą mądrość życiową, przeczytałem niemal wszystkie wpisy. Jest szansa, że powróci Pan do tematów typu "scenariusze kontroli"?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Michał Mokros
Panie Michale do Pana wiadomości. "Scenariusze kontroli" są w moim komputerze zapisane, tylko trzeba je "przetransportować". Gwarantuję, że dwie ostatnie części trafią na bloga w przeciągu tygodnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Leszek
Po przeczytaniu mam trochę niesmak . I szczerze nie fajnie to wygląda, że Pan jako zawodnik Politechniki, gdzie prezes i trener jest związany finansowo pobierając pensje od PZKosza staje w obronie atakowanego związku i sędziów . Oczywiście jest to pana prawo ale trochę wygląda ten wpis na sterowany. Jestem też trochę zdziwiony, że zawodnik broni środowisko sędziowskie , rozumiem że to wynik Pana empatii .
OdpowiedzUsuńChciałbym zwrócić uwagę że ten argument o nie organizowaniu szkoleń jest nieco śmieszny ale przede wszystkim nie prawdziwy. Proszę popytać ludzi z Gdańskiego AWF-u czy nie bywają na treningach? jak stosunek ma trener do studentów, którzy chcą podpatrywać jego prace i czy komuś klub odmówił? Warto jest sprawdzić fakty przed podaniem zarzutu. Pozdrawiam